Menu

Night Sky Project Timelaps – czyli moja fotograficzna porażka :)

Na swojej Fan stronie na Facebooku  wspomniałem o porażce, której byłem głównym twórcą/bohaterem – nadszedł czas na rozliczenia :). A zaczęło się od pomysłu na spełnienie swojego starego, staaaarego marzenia. Mianowicie, zawsze chciałem zrobić serię zdjęć nocnego, gwieździstego nieba, na którym widoczna była by leniwie poruszająca się Droga Mleczna oraz przeróżne gwiazdy, planety czy galaktyki.

Zadanie może wydawać się banalne. Wystarczy postawić aparat na statywie i naciskać spust migawki raz na jakiś czas, potem szybki Fotoszopik i już. Nic bardziej mylnego. Przygotowanie się do sesji trwa naprawdę długo, a i samo przygotowanie nie wiele pomoże, jeśli pogoda nie będzie łaskawa. Zatem po kolei:

Przygotowania:

Po przeczytaniu wielu książek i artykułów w internecie, dowiedziałem się, że:

1. Najlepszym okresem do robienia zdjęć jest czas, kiedy na niebie nie ma Księżyca, który jako naturalny satelita Ziemi działa również jak wielka Blenda, tym samym rozświetlając noce dla romantyków biegających radośnie po plażach, ogródkach działkowych czy innych polach kukurydzy.
2. Należy mieć statyw i to naprawdę stabilny statyw… dlaczego Naaaaprawdę stabilny? Dowiecie się w części “Akcja”
3. Aparat… / kolejność wymienianych przeze mnie przedmiotów/czynności nie ma znaczenia 🙂
4. Idealnie by było, gdyby aparat posiadał funkcję zdjęć interwałowych taką, jak ma Nikon d7000 czy Nikon D4. Wiem również, że można dokupić do aparatów DSLR dodatkowe piloty z taką funkcją (koszt ok 100 zł)  – należy przetestować w domu. jak ta funkcja działa w aparacie, czy pilocie… żeby potem nie było problemów (jak u mnie  🙂 )
5. Lokalizacja, lokalizacja, lokalizacja. Co tu dużo pisać… nasza baza musi znajdować się, jak najdalej od jakichkolwiek miast, miasteczek, dróg, domków, lotnisk i innych generatorów tak zwanego “zanieczyszczenia światłem“. Idealnie byłoby zaszyć się w miejscu, gdzie w promieniu 60 km nie ma żadnych oznak cywilizacji. Dlaczego? Ponieważ światło które emitują Księżyc, domy, auta, lampy, samoloty… będzie widoczne na zdjęciach a nawet może po prostu zniszczyć całą sesję 🙁
6. Kanapki, termos, latarka, towarzysz lub towarzysze i cierpliwość 🙂

Akcja:

Z 29-go na 30-go czerwca wieczorem zapakowałem kanapki, picie, Nikona D7000 oraz Statyw Digipod TR-570A(inaczej – plastikowy wieszak) i wyruszyłem z Wrocławskiego Psiego Pola w kierunku Kiełczowa, a dalej Pietrzykowice -> Kątna -> Ligota Mała ->Nowa Ligota. Tutaj na pobliskich polach wypatrzyłem wieżyczkę obserwacyjną, którą chciałem ująć w kadrze wraz z niebem. Wszystko było idealne, ładne i w ogóle cacy cacy.

Może poza faktem, że musiałem przebijać się autem po jakiś łąkach, a potem w krótkich spodenkach (tak tak nocne zdjęcia na polach pełnych komarów i innych żyjątek – w krótkich spodenkach – geniusz), biegać po polu. Jednak dość szybko okazało się, że ścieżka którą dotarłem w to miejsce, jest dość często uczęszczanym szlakiem dla “tubylców” podążających w ten ciepły piątkowy wieczór do miejscowości obok na Imprezkę. A jako, że co prawda szli w jedną stronę przyjaźnie się uśmiechając, nie byłem pewien w jakim stanie będą wracać z tych wojaży, wiec wolałem poszukać lepszej lokalizacji. Na koniec pobawiłem się chwile z Szarikiem, który zrobił sobie przerwę od ganiania za zającami i sarnami, żeby się ze mną przywitać.

Ruszyłem dalej by poszukać lepszej/mniej uczęszczanej lokalizacji. Oczywiście, jak na faceta przystało, nie wiedząc dokąd tak naprawdę zmierzałem.. wybrałem skrót przez las, żeby się tam dostać szybciej o_0. Oto jak mogła wyglądać moja podróż przez las…

… niestety na mapie nie da się znaleźć drogi (której nie było – bo to w tym przypadku nazwa umowna do wyklepanej przez auta leśniczych ścieżki. A założę się, że oni nie jeżdżą Meganką Kombi po lesie). Po ok 40 min znalazłem drogę, którą dotarłem już do ostatecznej lokalizacji. Przyznam szczerze, że mogło być lepiej ale zaczynało się ściemniać i dalsze poszukiwania mogły być utrudnione :).

Na miejscu czekała już na mnie delegacja tubylców… niestety chleba i soli nie było, za to było sporo radosnych podskoków i długich nie kończących się wręcz wymian spojrzeń. Po zaznajomieniu się z terenem i przepłoszeniu Królika z Jelonkiem Bambi, zabrałem się za ustawianie sprzętu i szukanie dogodnego kadru. W tym momencie przekonałem się, co znaczy zakup taniego statywu, który miał ogromne problemy z utrzymaniem stabilnie aparatu w pozycji innej niż w poziomo.  Aparat nie wyglądał na zbyt stabilny, a skrzypiący plastik nie wróżył zbyt dobrze. Po ustawieniu aparatu pozostało tylko czekanie na fantastyczne efekty…(taaa jasne..)

Ustawienia aparatu: O tym eszcze nie wspominałem. Na wycieczkę zabrałem: Nikona D7000 oraz “najszerszy” obiektyw jaki posiadam Nikon 18-70mm 3.5-4.5 ED. Jeśli chodzi o ustawienia to:

a. ISO 100  – czas naświetlania i tak miał być długi, tak więc nie potrzebowałem podnosić ISO dzięki czemu uniknąłem szumów na zdjęciach.
b. Czas Migawki: zdjęcia rozpocząłem z czasem ok 20 sek i wraz z postępującym zaciemnieniem doszedłem do wartości 30 sek.
c. Obiektyw ustawiłem na 18mm a Focus na manual. Tym samym ustawiłem ostrość na “nieskończoność” (taka przewrócona 8).
d. Funkcję interwału ustawiłem na 1 zdjęcie co 25 sek z powtórzeniem 200 razy…  (tutaj popełniłem jeden z największych błędów tego wieczora).

Po ustawieniu aparatu, posiedziałem przy nim chwilę by upewnić się, że wszystko jest ok. A następnie schowałem się w aucie i czytałem gazetę, co jakiś czas zerkając, czy świeci się lampka kontrolna Bufora (zapala się po zrobieniu zdjęcia w czasie jego zapisywania). I tutaj na początku wszystko było ok. W międzyczasie dokonałem zmian w czasie migawki dochodząc już do wartości 30 sek.

Jak widzicie na zdjęciach, na głównym planie było zachodzące Słońce a następnie Wrocław, który to jest odpowiedzialny za tę pomarańczową poświatę na dole… właściwie to ktokolwiek czytający ten wpis jeśli jest z Wrocławia i przebywał w tym czasie w domu, powinien poczuć się winny…. Nu nu nu nie ładnie tak. Żeby tego było mało, za moimi plecami pokazał się Księżyc, który bardzo ładnie oświetlił mi wieżyczkę, po to by parę godzin później próbować wedrzeć się bez zaproszenia w mój kadr.

Wracając do zdjęć. Po zmianie czasu migawki na 30 sek wróciłem do auta i zdarzyło się coś meeega fajnego. Na wieżyczce usiadła sowa, która co chwile rozpościerała swoje naprawdę szerokie skrzydła i z uwagą obserwowała mój aparat. Byłem taki szczęśliwy, wyobrażając sobie te świetne ujęcia, nagrody National Geographic, medal od prezydenta Wrocławia i okolicznych wiosek… Sowa odleciała a ja … no cóż, z przykrością odkryłem, że aparat nie robi i nie robił zdjęć (no i tyle zostało po mojej Sowie… marzenia). Na początku nie umiałem stwierdzić, jaka była przyczyna przerwania pracy aparatu. I niestety odkryłem (a przynajmniej tak mi się wydaje), że aby aparat nie stopował uruchomionej funkcji zdjęć sekwencyjnych, odstęp pomiędzy kolejnymi zdjęciami w serii powinien być na tyle duży by aparat zdążył zapisać zdjęcie. I ten błąd kosztował mnie bardzo dużo. Kolejnym problemem okazała się mgła, która osiadała na obiektyw (mimo iż było ok 20 C). Zdjęcia były rozmazane.

W związku z problemami jakie napotkałem (nadchodzący księżyc, mgła, zatrzymującą się funkcja), postanowiłem zmienić lokalizację aparatu i kadr. Niestety efekt był podobny a czasu było już coraz mniej w przeciwieństwie do komarów, na które polowałem w aucie w przerwach między czyszczenie obiektywu. (Szczerze powiem, że jeszcze nie zająłem się problemem zamglenia… macie jakiś dobry sposób?)

Podsumowanie/Efekt(?):
Podsumowując, jak już wspomniałem na wstępie, Projekt “Night Sky” uznaje za porażkę, ale z małym +. Plusem jest spore doświadczenie i świadomość, że jeszcze sporo muszę się nauczyć w temacie zdjęć nocnego nieba. Lepiej planować i lepiej poznać własny sprzęt, by jedyne co mogłoby mnie zaskoczyć to rzeczy, na które nie mam wpływu, jak zwierzęta lasu czy księżyc.

I na koniec filmik, ze zdjęć, które udało się wykonać. Widać na nim zmieniające się warunki oraz “zamglenie” obiektywu:

[youtube]http://youtu.be/P5FbHlyYUJk[/youtube]

M.R.
🙂

PS: Komentarze, a przede wszystkim dobre rady Bardzo wskazane. Jak się uda to jeszcze w tym roku kolejne podejście, chętni na wspólną wyprawę?